środa, 5 kwietnia 2017

Macierzyństwo zdusiło moje pasje...

Chyba każdy trzeźwo myślący człowiek decydując się na dziecko zdaje sobie sprawę z tego, że czeka go rewolucja. Kompletna zmiana dotychczasowego trybu życia. Nie inaczej było też ze mną. Wiedziałam, że w moim życiu zajdą nieodwracalne zmiany i byłam na to gotowa. Ale czy na pewno?

 
 Jak było

Chcę wierzyć w to, że każdy człowiek ma jakieś pasje, którym się oddaje i które pozwalają mu uciec od codziennych problemów. Moje hobby było właśnie taką odskocznią, dzięki której potrafiłam łatwiej radzić sobie z problemami. Ostatnie lata upłynęły mi pod znakiem sportu, oczywiście na poziomie amatorskim i do bólu rekreacyjnym. Przez wiele lat byłam mocno zaangażowana w "psie" sporty z agility na czele, więc regularne treningi i zawody stanowiły znaczącą część mojego życia. Cudowna pasja, a właściwie sposób na życie! Z biegiem czasu zaczęłam też bawić się w dogtrekking - bo czy może być coś piękniejszego niż pokonywanie z psem leśnej trasy w oparciu o mapę, której praktycznie się nie rozumie? Zdarzało mi się na trasie 15-kilometrowej natłuc tych kilometrów 18, bo błądziłam po lesie. Zdarzało mi się też momentami nieść psa pod pachą, bo miałam wyrzuty sumienia, że zbytnio przeciążam moją 11-letnią wówczas emerytkę (młodsza była kontuzjowana). Niemniej jednak psie sporty to było to! Kocham moje psy i aktywne spędzanie z nimi czasu jest dla mnie ogromną przyjemnością, zwłaszcza że wyznaję zasadę iż "zmęczony pies to szczęśliwy pies"...

Intensywnie poświęcałam się też bieganiu, tak modnemu w ostatnich latach. Był to dla mnie sposób na poprawę formy (zrozumie to tylko ten, kto przez całe życie walczył z niechcianymi kilogramami), a także metoda zwalczenia potworów z przeszłości (w szkole sprawdziany z biegania były dla mnie koszmarem, który śnił mi się po nocach - już wiem dlaczego, ale o tym innym razem). Robiłam sobie 3-4 treningi biegowe w tygodniu, regularnie startowałam też w imprezach biegowych. Zawsze była to bardziej walka z samą sobą niż z innymi biegaczami, a radość na mecie była bezcenna. Zwłaszcza po dwóch półmaratonach, ukończonych w dzikim upale i palącym słońcu. Osiągane przeze mnie wyniki nigdy nie były dobre - ale czy naprawdę o wyniki w tym wszystkim chodzi? Kochałam to!

Zimą królował snowboard, za który zabrałam się dopiero w wieku 25 lat, wychodząc z założenia, że lepiej późno niż wcale. Spójrzmy prawdzie w oczy: nie mam do tego smykałki, ale jestem na tyle uparta żeby jakoś tam sobie radzić. Do tego łyżwy, na których jeżdżę od wielu lat - bez względu na to, czy jest to tor łyżwiarski na Stegnach w Warszawie, czy też porządnie zmrożone mazurskie jezioro.

Aktywność fizyczna zawsze odgrywała sporą rolę w moim życiu i na dobrą sprawę nie zamierzałam tego zbytnio zmieniać, także już będąc w ciąży. Niestety, groźne plamienie w I trymestrze przekreśliło moje plany związane z agility i bieganiem z Perełką w brzuchu. Lekarz kategorycznie zabronił. Po jakimś czasie zezwolił mi tylko na spacery. Zwykłe były nudne i mało intensywne, więc do gry wkroczyły kije do nordic walking. Mimo to czułam pewien niedosyt i obiecałam sobie, że od razu po zakończeniu połogu wracam do gry. Poród w listopadzie, bieganie od stycznia, na początku maja pierwszy start w biegu masowym. Do tego treningi online z cudowną FitMom - Anią Dziedzic. Wszystko miałam zaplanowane! Ale...



Jak jest

Moje ukochane i długo wyczekiwane dziecię pokrzyżowało mi plany :) Perełka aż do ostatniej chwili postanowiła pozostać ułożona pupą w kierunku "wyjścia", co musiało skończyć się cesarką. No cóż. Po cesarskim cięciu trzeba trochę dłużej poczekać ze wznowieniem treningów, powiedzmy jakieś 2 miesiące. Co to dla mnie! Dam radę! Start w maju nadal aktualny!

Czas mijał, upragniony moment powrotu do "obiegu" zbliżał się wielkimi krokami. I co? Brutalne zderzenie z rzeczywistością. Nagle staje się jasne, że opieka nad dzieckiem pochłania mnie bez reszty. Perełka okazuje się być dzieckiem trudnoodkładalnym. Jeśli zasypia, to albo w wózku na spacerze, albo przy piersi. Spróbuj wtedy ją odłożyć, to już po tobie... Hipotetycznie mogłaby zostać na jakieś 45 minut z "Tatą po 30-tce". To by spokojnie wystarczyło na początek, żeby trochę potruchtać w pobliskim parku. Jest tylko jeden szkopuł - Tata się nie zgadza, protestuje, są o to kłótnie. Cholera, nie tak miało być. W efekcie jestem uwiązana w domu, z dzieciną, którą kocham nad życie - ale jednak uwiązana...

Lekarz mój ukochany, który tak dzielnie przeprowadził mnie przez całą ciążę, również przeciwko mnie. "Nie dasz rady biegać dopóki karmisz" - powiedział na wizycie kontrolnej - "Piersi się napełnią i będą boleć". Zdruzgotana wracam do domu i z niedowierzaniem przegrzebuję sieć - kiedyś u FitMom widziałam tekst - ćwiczenia vs. karmienie. Mam... Można, przeciwwskazań brak. Tylko skąd takie podejście u lekarza? Bądź co bądź, zasiał ziarenko niepewności...

Dziś, blisko 5 miesięcy po porodzie, jedyną formą aktywności są spacery. Na więcej nie mam ani czasu, ani sił - skoro praktycznie tylko ja zajmuję się dzieckiem... Tak, wiem, kilka wpisów temu sama doradzałam Wam, że trzeba umieć upominać się o pomoc. W końcu nie można się zarzynać, prawda? Niestety, w moim przypadku proszenie o pomoc sprawdza się jeśli chcę wziąć szybki prysznic albo wypić ciepłą herbatę. O wyjściu z domu bez dziecka nie ma mowy. Szczerze? Tego nie przewidziałam, przyznaję...



Jak będzie

Boję się planować, bo moje plany sprzed porodu, jak widać, koncertowo wzięły w łeb. Widzę jednak malutkie światełko w tunelu. Nadzieja na choćby częściowy powrót do starych form aktywności jest oparta na procesie nieubłaganym, jakim jest rozwój i dojrzewanie (jak to brzmi!) mojej córy. Wierzę, że z każdym tygodniem, z każdym miesiącem będzie nam łatwiej. Być może dojdziemy kiedyś do takiego etapu, że "Tata po 30-tce" nie będzie tak panicznie bał się zostać ze swoją pociechą. Może któregoś dnia dostanę "wychodne". Jeśli nie z tym mężczyzną to z innym. Zabrzmiało groźnie? Spokojnie, mam na myśli mojego Tatę, "Dziadka po 70-tce" ;-) Zaoferował się, że będzie mógł zostać z Perełką, ale dopiero latem, jak będzie starsza. Albo weźmie ją do wózka na spacer, a ja będę sobie biegała gdzieś w pobliżu, żeby w razie czego móc przyjść z pomocą, gdyby sytuacja stała się trudna do opanowania. Można? Można... Mam nadzieję... O majowym starcie mogę zapomnieć, ale wrzesień? Czemu nie?

Psy... One wciąż są tu najbardziej poszkodowane. Do agility póki co będzie mi ciężko wrócić, ale cała nadzieja w dogtrekkingu. Szykuje się jeden pod koniec kwietnia. Korci mnie żeby wziąć Perełkę w chuście, albo nawet w wózku i przejść sobie jakąś krótką trasę. Czysto turystycznie. Mój umysł tego potrzebuje. Takiej namiastki "przedciążowej normalności".

Pewnie, że przeczuwałam rewolucję. Wiedziałam że wszystko się zmieni. Ale szczerze mówiąc, wierzyłam w to, że moje pasje nie zginą pod stertą pieluch. Chwilowo są zduszone, stłamszone i rzucone w kąt, ale nie mogę tego tak po prostu odpuścić. Bo ja kochałam swoje dawne życie. I choć macierzyństwo jest najcenniejszym darem, jaki otrzymałam od losu, muszę stanąć na rzęsach, żeby choć część mojego wcześniejszego życia przetrwała.

Powiedzcie, drogie mamy. Jak wyglądało to w Waszym przypadku? Kompletne przebiegunowanie czy jednak udało się uratować coś z "dawnego życia"?


6 komentarzy:

  1. Świetny post i chyba większość z nas może powiedzieć to co Ty.
    Ja co prawda przed porodem nie miałam żadnych aktywności fizycznych poza długimi spacerami z psem i malowaniem pazurków.
    Po ciąży przez pewien czas skończyły się spacery z psem. Po czasie wróciły by znowu z innych powodów się skończyć... do malowania pazurków też nie wróciłam.
    Na czas ciąży miałam TAAAKIE plany a po ciąży jeszcze ambitniejsze.

    Dziś Młody ma 14 miesięcy a ja nadal nie mam na nic czasu. A za chwile trzeba do pracy wracać...

    Życzę Ci szybkiego powrotu do swoich pasji!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)

      Coś w tym jest, że czasem planów mamy mnóstwo, gorzej z ich realizacją i nie zawsze jest to wina złej organizacji czasu... Przyznaję otwarcie - naprawdę nie przewidziałam tego, że nie będę mogła wyjść z domu nawet na 20-30 minut, ale to musi się zmienić, bo tak po prostu na dłuższą metę nie da się funkcjonować.

      Życzę Ci bezstresowego powrotu do pracy!

      Usuń
  2. Ja podobnie jak Ty była, jestem i będę aktywną sportową podwójną mamą po 30 :) I drugi poród też mi skomplikował powrót do mojej aktywności, bo urodziłam wcześniaka (32 tydz) była cesarka. Ale cierpliwie czekałam i po 6 mc wróciłam, a w sumie odnalazłam nową pasję pole dance. Na salę ćwiczeń chodziłam z moją najmłodszą pociechą, starsza była w tym czasie w przedszkolu. Teraz gdy wróciłam do pracy dzieci podrzucam do dziadków, albo zajmuje się nimi tata, ale zazwyczaj swoją aktywność mam wieczorową porą kiedy dzieciaczki śpią. A czy Ty nie możesz korzystać ze swojej aktywności sportowej kiedy Perełka śpi, a po drugie ja mimo wszystko spróbowałabym i zostawiła Perełkę pod opieką taty nie możesz być więźniem swojego dziecka, Tobie też od życia się coś należy, a tata doskonale sobie poradzi w opiece nad córką, nie taki straszny diabeł jak go malują.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pole dance? Odważnie! Gratulacje!

      Z tym zostawianiem dziecka z tatą niestety mam problem, bo ojciec uskutecznia "terror mleczny" tj. domaga się żeby pod moją ewentualną nieobecność dawać małej mm, choć my tylko karmimy się piersią (bardzo o tę laktację walczyłam). Jak mówię, że ściągnę laktatorem, to chce żeby to było pół litra. Kompletny absurd. No ale może jeszcze się dotrzemy...

      Usuń
  3. Ja słyszałam, że po cesarce powinno się odpocząc pół roku. W sumie Ala ma ponad rok, a z mojej aktywności poza spacerami zaliczyłam tylko 1 wyjście na łyżwy! Z karmieniem piersią dalabym radę, z siłą też, gorzej, że po prostu ciężko wyjść bez dziecka. A teraz jak Ala chodzi do żlobka a ja do pracyto po powrocie wolę czas spędzić razem z nią. Może za parę lat ja naucze jezdzić na rolkach to będę uprawiać sport ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też słyszałam, że z niektórymi ćwiczeniami, zwłaszcza mięśni brzucha, należy się wstrzymać przez pół roku po cc.

      Oj tak, wyjście bez dziecka to ciężka sprawa. Może kiedyś mi się uda :)

      Powodzenia w nowej pracy! :*

      Usuń