wtorek, 28 lutego 2017

Jedyny przyjaciel, którego możesz kupić - Pacólik

Starasz się wychowywać dziecko tak, żeby potrafiło funkcjonować w grupie i budować poprawne relacje z innymi ludźmi. Uczysz, że na przyjaźń trzeba sobie zapracować, że rozkwita ona latami. Ale jest jeden taki przyjaciel, którego Twoje dziecko mieć powinno i którego można po prostu kupić. Zapytasz jaki? Pluszowy...


Dziecko powinno mieć pluszową zabawkę, którą będzie pamiętało przez wiele lat. Którą przytuli, gdy będzie taka potrzeba i którą pobawi się w wolnej chwili. Czasem ulubiony pluszak pełni też funkcję powiernika sekretów. Po prostu jest przyjacielem. Nie zastąpi relacji z innymi ludźmi, ani rodzicielskiej miłości, ale jest ważnym elementem rozwoju psychicznego dziecka. Sama jako dziecko miałam niezliczoną ilość zabawek, ale na dobrą sprawę nie miałam takiego jedynego, najukochańszego misia czy kotka, którego wspominałabym do dziś. Nie chcę, żeby moją córeczkę spotkało to samo, więc staram się otaczać ją wyjątkowymi zabawkami. Bo wprawdzie tej ulubionej jej nie narzucę, ale mogę zadbać o to, by miała wybór. Ostatnio trafił do nas pluszak wyjątkowy i niepowtarzalny. Chcę Wam go dziś przedstawić - to Pacólik.




Pacólik to pluszowy królik stworzony przez Pac Design - teraz już rozumiecie pochodzenie tej dziwnej, na pierwszy rzut oka, nazwy :-) Nasz fioletowy gość jest dorodnym królikiem, uszytym z wysokiej jakości materiałów i dopracowanym w każdym szczególe. Ale wiecie z czego jeszcze się składa? Z gigantycznej dawki miłości włożonej w jego wykonanie...




Z technicznego punktu widzenia Pacólik jest w 100% bezpieczny nawet dla najmniejszego dziecka, bo jest pozbawiony plastikowych elementów, które maluch mógłby połknąć. Jego buźka jest wyszywana - tylko spójrzcie na tę uroczą minę. Ach, gdyby tylko dzieci zawsze tak chętnie słodko spały! Wewnętrzna część uszu oraz spód skoków uszyte są z wysokogatunkowej bawełny. Nie trzeba być ekspertem żeby zauważyć, że mamy do czynienia z najwyższą jakością, prawdziwe mistrzostwo jeśli chodzi o rękodzieło.




Nasz Pacólik zrobił piorunujące wrażenie na wszystkich domownikach z małą Perełką na czele. Nawet mój Tata był zachwycony, o psach nie wspominając ;-) Perełka była bardzo zainteresowana stworem, który jest tylko trochę mniejszy od niej. Momentalnie zaczęła go miętosić za uszy i przytulać. Niby "zwykła" przytulanka, a jednak dająca tyle radości. Czy stanie się tą ukochaną? Tu już decyzja nie należy do mnie. Gdyby należała - nie zawahałabym się ani chwili...



Pacóliki występują w trzech wielkościach (klik) i w wielu wariantach kolorystycznych, więc każdy znajdzie coś dla siebie i swojego malucha. Ale Pac Design to również niepowtarzalne koce, czapki i inne cudeńka. Czy widzieliście kiedyś kołderkę - łosia, amstaffa lub charta? No właśnie! Ja też nie! A u Pac Design takie cuda są na porządku dziennym. Bo oprócz nieprzeciętnych umiejętności i serca do tworzenia potrzebna jest także wyobraźnia.



Oprócz Pacólika trafiła do nas również poduszka w kształcie serca, wykonana z bawełny z flamingami i miętowego minky. Dopracowana w najdrobniejszym szczególe, z elegancką lamówką. Aż chce się do niej przytulić, przymknąć oczy i odpłynąć. Niby taka prosta rzecz - poduszka - a jednak tak piękna i elegancka, że aż nie mogę wyjść z podziwu.



Na przestrzeni ostatnich miesięcy miałam do czynienia z rękodziełem pod wieloma postaciami. Zawsze jestem pełna podziwu dla osób, którym się chce i które potrafią kilka skrawków materiału przeistoczyć w coś nadzwyczajnego. Za każdą tego typu manufakturą stoi osoba z pasją, nie inaczej jest i tym razem. Jest jednak coś, co wyróżnia Pac Design na tle pozostałych - to nieprzeciętnie wysoka jakość. Tak dopracowanej twórczości jeszcze nigdy nie spotkałam. Chapeau bas!



Gorąco zachęcam Was do odwiedzenia profilu Pac Design na Facebooku (klik). Nie pożałujecie ani jednej sekundy tam spędzonej!

Powiedzcie... Jak sytuacja wygląda u Was? Czy Wasze maluchy mają swoich ukochanych pluszowych przyjaciół? A może w Waszych rodzinach są pluszaki, które wręcz przechodzą z pokolenia na pokolenie?

środa, 22 lutego 2017

Miska do zadań specjalnych

Świeżo upieczeni rodzice często mają dylemat: jak często kąpać i w czym kąpać maluszka. Na rynku szczęśliwie jest bardzo szeroki wybór wanienek i wiaderek do kąpieli niemowląt. Gdy już na coś się zdecydujemy, problem uznajemy za rozwiązany. Do czasu :-) W pewnym momencie zdajemy sobie sprawę, że wybrana przez nas wanienka nie stanowi idealnego rozwiązania w absolutnie każdej sytuacji. I wtedy z pomocą przychodzi ona - mała, niepozorna miska.


Producent, firma Maltex, określa ją mianem "miska higieniczna". Jest to nieduża, dwukomorowa miska, z dodatkowym małym wgłębieniem na mydło, myjkę lub inny przydatny drobiazg oraz otworem do umieszczenia butelki z kosmetykiem do kąpieli. Jest ona wykonana z solidnego tworzywa, bez dodatku szkodliwego Bisfenolu A (BPA). Wraz z nią otrzymujemy w zestawie:

  • dozownik do mydła w płynie lub innego kosmetyku
  • szczoteczkę ze sztucznym włosiem
  • gąbkę kąpielową
  • gumową kaczuszkę :-)
Całość jest zapakowana w poręcznym etui, zapinanym na suwak, dzięki czemu miska wraz z akcesoriami może być bezpiecznie przechowywana, ale i wygodnie transportowana w razie potrzeby. W jakich sytuacjach warto po nią sięgnąć?



W domu

Mogłoby się wydawać, że w domu mamy wszystko pod kontrolą. Kąpiemy dziecko w wanience i temat uznajemy za zamknięty. Nie wszyscy rodzice decydują się jednak na kąpanie maluszka co wieczór. Przyznaję, że my zazwyczaj kąpiemy Perełkę co drugi dzień i nie widzę w tym nic złego - przynajmniej teraz, kiedy jest jeszcze malutka. Natomiast są dwie części ciała, o których higienę bezwzględnie dbamy codziennie - to buzia i pupa. Wyciąganie wanienki mija się w tym przypadku z celem, a i korzystanie ze "zwykłej" miski nie jest specjalnie wygodne, zwłaszcza że pupę myjemy wodą z płynem, a buzię samą wodą. Miska Maltex Baby okazała się tu bardzo dobrym rozwiązaniem: w jednej komorze ląduje woda z preparatem do kąpieli, a w drugiej sama woda - w ten oto sposób w jednym, niedużym i poręcznym naczyniu mamy już wszystkie elementy potrzebne do szybkich zabiegów higienicznych i pielęgnacyjnych między regularnymi kąpielami. Co więcej, miska Maltex Baby sprawdza się także doskonale w sytuacji "awaryjnej", gdy okazuje się, że pupa dziecka (dobrze jeśli tylko pupa!) po zapełnieniu (przepełnieniu?) pieluchy jest nie do ogarnięcia samymi wilgotnymi chusteczkami. Do tej pory desperacko leciałam po wanienkę i stojak do niej - ale to już bardziej skomplikowana operacja logistyczna. Zdarzało mi się również działać metodą "na położną", czyli dziecina na przedramię i pupa pod kran... Zawsze było to jednak związane ze sporym stresem, że coś pójdzie nie tak. Odkąd jest z nami zielona miska, cała "akcja ratunkowa" przebiega o wiele spokojniej: w jednej komorze znajduje się woda do mycia pupy, a w drugiej od razu woda do namaczania body i skarpetek ;-)


Na wyjeździe


Już trochę mnie znacie i wiecie, że moje ukochane rodzinne Miasto Stołeczne Warszawa jest tylko jednym z miejsc, w których przebywam. Na porządku dziennym są wyjazdy na działkę oraz do rodziców Ukochanego - oczywiście Perełka dzielnie podróżuje z nami. Przed pierwszą wspólną podróżą ambitnie kupiłam nadmuchiwaną wanienkę turystyczną. Uznałam, że będzie to rozwiązanie zarówno praktyczne, jak i znośne cenowo. Całe szczęście, że wyjazd był tylko weekendowy, bo... przez całe dwa dni nie udało mi się nakłonić Ukochanego do nadmuchania tego cudu techniki. Teraz na tego typu wyjazdy po prostu zabieram miskę Maltex Baby - jest ona zawsze gotowa do użycia i nie zajmuje wiele miejsca. Czy da się przy jej pomocy umyć całe dziecko? Pewnie, że tak. Przydatny będzie tylko jednorazowy podkład do przewijania, na którym będziemy przeprowadzać całą operację - żeby nie zachlapać wszystkiego dookoła. W zestawie mamy gąbkę, którą z powodzeniem przetrzemy malucha - pamiętajmy tylko żeby szybko okryć go ręcznikiem, żeby uniknąć wychłodzenia. Dla dziecka będzie to mniejsza frajda niż pluskanie w wannie pełnej wody, ale przynajmniej osiągniemy cel w postaci umytego dziecka. Dodatkowo na wyjazdach również przydaje się funkcja "miski do radzenia sobie w sytuacjach awaryjnych", o której pisałam w poprzednim akapicie - bo małe dziecko nie ma litości ;-) i poza domem również potrafi "ubrudzić się" po pachy. Sprawdzone! ;-)


Jeśli obiektywnie spojrzę na ilość sytuacji, w których miska higieniczna Maltex Baby okazała się przydatna, zaczynam się zastanawiać... Jak sobie radziliśmy bez niej? Jest to produkt bardzo funkcjonalny i genialny w swojej prostocie. Czy warto? Pewnie, że tak! Nie jest to duży wydatek, a naprawdę ułatwia życie!


Wpis powstał we współpracy z marką Maltex Baby - zachęcam do odwiedzenia profilu Maltex Baby na Facebooku.

piątek, 17 lutego 2017

Urodziłaś i nie ogarniasz? Nie jesteś sama!

Malutkie dzieciątko słodko śpi, a Ty podziwiasz ten ósmy cud świata, popijając herbatę. Godzinami spacerujecie po parku, a w domu pokazujesz roześmianemu maluszkowi rozmaite zabawki. Później dzieciątko samo się bawi, a Ty masz czas na relaksującą kąpiel. Pełnia macierzyństwa. Jest cudownie! I nagle budzi Cię płacz. To był piękny sen...


W rzeczywistości już od powrotu ze szpitala nie wiesz w co włożyć ręce, latasz jak w amoku. Maluszek ciągle wisi przy piersi, a gdy wreszcie zaśnie, próbujesz delikatnie odłożyć go do łóżeczka. Jednak gdy tylko plecki dotykają materaca, oczy otwierają się szeroko. Zapomnij! Znów nosisz, przytulasz, nucisz kołysankę. Bezskutecznie - zaczyna się płacz. Może to kolka? Może coś boli? Może jednak dziecina wciąż głodna? Rwiesz sobie włosy z głowy, chcesz dobrze, ale po prostu nie ogarniasz. Mieszkanie zakurzone, obiad nieugotowany, a tu jeszcze trzeba uprać ubranka, o prasowaniu nawet nie wspominając. Chcesz wyjść na spacer. Jednak okazuje się, że kombinezon to dziecięcy wróg numer jeden. W związku z tym wychodzicie z domu na syrenie. Sąsiad w windzie komentuje: "O, jak płacze, to chyba głodny!". Chce Ci się wyć. Na spacerze dziecina zasypia, ale gdy jesteś w najdalszym kącie parku, syrena znowu się aktywuje. Smoczek nie pomaga, lecisz więc na łeb na szyję do domu żeby przewinąć i nakarmić. Myślisz, że dziecko pobawi się samo, a tymczasem wrzask zaczyna się jak tylko znikniesz z pola widzenia. Pójście do toalety staje się luksusem. Sen jest towarem deficytowym. Nie tak miało być! Przecież jeszcze w ciąży miałaś w głowie gotowy obraz życia z maluszkiem u boku. Może zbyt sielankowy? A może po prostu nie nadajesz się na matkę?


Ja naprawdę wiedziałam, że macierzyństwo to nie są same "ochy i achy", że to ciężka praca, pełna wyrzeczeń. Zwłaszcza na początku, kiedy dzieciątko jest jeszcze bardzo małe, a mama niedoświadczona. Wiedziałam, że moje życie diametralnie się zmieni, ale pewne rzeczy po prostu mnie przerosły. Pierwszy tydzień po wyjściu ze szpitala był bolesnym zderzeniem z rzeczywistością. Perełka cały czas wisiała na cycu, praktycznie nie mogłam jej odłożyć. Nie potrafiłam się zorganizować. Cały tydzień chodziłam w koszuli nocnej, a jadłam i piłam praktycznie tylko dzięki mojej Mamie, która wszystko podstawiała mi pod nos. Byłam przerażona i zrozpaczona jednocześnie. Czy tak to będzie wyglądało już po wsze czasy? Oczywiście to jest skrajny przypadek, nie zawsze jest tak ciężko i dziwacznie. Na pewno wiele mam radzi sobie doskonale, czego szczerze im zazdroszczę. Jeśli jednak czujesz, że nie wszystko układa się tak, jak sobie to wymyśliłaś, zobacz co możesz zrobić.

Nie wahaj się prosić o pomoc. Przy odrobinie szczęścia znajdziesz w swoim otoczeniu kogoś, kto Ci pomoże. Mama, partner, przyjaciółka. Nie każ im się domyślać, nie zgrywaj też bohaterki. Po prostu poproś, chociażby o zrobienie zakupów albo rozwieszenie prania.

Nie walcz z dzieckiem. Chce wisieć przy piersi? Proszę bardzo. Chce być noszone? Ok! Nie bój się, nie wychowasz w ten sposób małego terrorysty, a jedynie zaspokoisz potrzeby maluszka, dla którego pierwsze dni i tygodnie poza brzuchem też są rewolucją. Słuchaj swojego dziecka, zresztą taki stan rzeczy nie będzie trwał wiecznie, bo z każdym tygodniem będzie coraz bardziej samodzielne. Ani się obejrzysz jak za miesiąc, dwa, trzy Twój maluszek będzie potrafił w pewnym sensie zająć się sobą, chociażby wykorzystując arsenał zabawek, które masz przygotowane. 

Nie porównuj do innych dzieci. Nieważne, że Julka już przesypia całą noc, a Franek grzecznie leży w łóżeczku i patrzy się w sufit, podczas gdy Ty wciąż jesteś wyrywana ze snu co dwie godziny, a za dnia nie możesz się oddalić na pół metra. Dzieci mają różne charaktery, rozwijają się w różnym tempie i wreszcie mają różne potrzeby. Porównywanie z innymi może tylko wprowadzić niepotrzebną nerwowość. Zapamiętaj to dobrze - ta zasada przyda się jeszcze przez wiele miesięcy!

Nie działaj w myśl zasady "musi się wypłakać". Płacz dziecka nie jest ani korzystny dla rozwoju mózgu, ani przyjemny dla otoczenia. Umówmy się: serce Ci pęka jak słyszysz lament swojego maluszka. Postaraj się zatem nie dopuszczać do wybuchów histerii, próbuj przeciwdziałać. Czasami naprawdę wystarczy wziąć malucha na ręce, przystawić do piersi, przytulić albo zainteresować zabawką. Rozumiem, że czasem jest bardzo ciężko, zwłaszcza gdy do ataku przystąpi kolka, ale wiem jedno: nie zostawiaj płaczącego dziecka na pastwę losu. Dla dobra Was wszystkich.

Nie daj sobie wmówić, że jesteś złą matką. Znany jest mi przypadek, że mąż miał do żony pretensję, że "siedzi w domu", a nie zrobiła obiadu. Albo inna sytuacja, w której matka wypominała swojej córce, że nie umie zadbać o męża i że przecież jej tych ileś lat temu nikt nie pomagał, a jednak dziecko było zadbane, dom wysprzątany i mąż nakarmiony. Nie bierz do siebie tego typu docinków. Weź głęboki oddech i rób swoje. Przecież ja wiem jak bardzo się starasz. Rozumiem, że jest ciężko, ale widzę, że dajesz z siebie wszystko.

Zrób coś dla siebie, choć w pierwszych dniach może to być trudne. Zacznij od drobnych rzeczy: poproś męża o kawę i ciastko, zamów sobie w sieci nowe buty. Niech to będzie cokolwiek, co pozwoli Ci choćby przez pięć minut oderwać się od obowiązków. Ja niestety długo do tego dojrzewałam. Praktycznie kreowałam się na jakąś męczennicę, która musi w 100% poświęcić się dziecku. Nieprawda! Oczywiście, to jest i zawsze będzie najważniejsza istota w Twoim życiu, ale nikomu nie stanie się krzywda, jeśli wieczorem maluszkiem zajmie się tata, a Ty w ciszy przez chwilę poczytasz książkę. Tylko tu warto powrócić do początku: nie wahaj się prosić i jasno artykułować swoje potrzeby, nie każ otoczeniu się domyślać...

Bądź optymistką - bo nawet jeśli dziś nie jest łatwo, przed Wami wiele wspólnych chwil. Naprawdę pięknych chwil. I ja się tego trzymam. Widzę, jak z każdym dniem coraz lepiej rozumiem się z moim maluszkiem, jak to moje obecnie 3-miesięczne szczęście dojrzewa. Właśnie tak! Dojrzewa! A nić porozumienia między nami jest coraz mocniejsza.


Ten wpis powstawał "na kolanie", podczas gdy Perełka wisiała na cycu albo też późno wieczorem, gdy już spała. W 100% pisany na smartfonie, bo o ile do toalety chodzę już normalnie ;-) to włączenie laptopa nadal jest przejawem luksusu :-) Ale głowa do góry, Młoda Mamo. Z każdym dniem będzie coraz lepiej! 

niedziela, 12 lutego 2017

Stymulujemy rozwój niemowlęcia z matą Canpol "Kolorowy Ocean"

Rozwój maluszka możemy i powinniśmy wspierać już od pierwszych tygodni życia. Na to nigdy nie jest za wcześnie, nawet jeśli maluszek jeszcze nie wykazuje większego zainteresowania zabawkami lub jeszcze samodzielnie ich nie chwyta. Naszej Perełce wprowadzamy różnego rodzaju zabawki już od samego początku, a od niedawna korzystamy też z pomocy wielofunkcyjnej maty Canpol "Kolorowy Ocean", którą otrzymaliśmy do przetestowania w ramach programu Blogosfera.


Wybór mat edukacyjnych dla niemowląt jest bardzo szeroki: kontrastowe, kolorowe, ze światełkami, z pianinkiem. W przypadku maty "Kolorowy Ocean" firmy Canpol pozornie mamy do czynienia ze standardową matą z pałąkiem i wiszącymi na nim zabawkami, jednak przy bliższym zapoznaniu okazuje się ona być produktem, który możemy wykorzystywać na trzy sposoby:
  1. jako rozłożoną na płasko matę
  2. jako kojec ze ściankami
  3. jako wkładkę do łóżeczka

Mata "Kolorowy Ocean" trafia do nas w wygodnym pokrowcu wykonanym z przezroczystego tworzywa. Dzięki sznurkowemu uchwytowi można go łatwo przenosić. W naszym przypadku jest to bardzo istotne, bo często wyjeżdżamy na działkę, więc łatwość spakowania i przeniesienia maty do samochodu jest dla nas na wagę złota. Jest ona intuicyjna w obsłudze, dzięki rzepom i plastikowym klamerkom do montowania pałąka możemy szybko i sprawnie rozłożyć ją do pożądanej postaci.



Mata rozłożona na płasko może się pochwalić imponującymi rozmiarami, dzięki czemu nawet większe dziecko będzie miało mnóstwo miękkiej i przyjaznej powierzchni do brojenia. Taki układ jest też korzystny dla dzieci, które już chętnie leżą na brzuszku i komfortowo czują się w tej pozycji.


Rzepy umieszczone "od spodu" maty pozwalają sprawnie przekształcić ją w sprytny, materiałowy kojec. Są one zabezpieczone paskami tkaniny, dzięki czemu "ostra" część rzepa nie podrapie dziecka i nie zniszczy materiału, o który mogłaby zahaczyć. Gdy chcemy skorzystać z rzepów, po prostu materiałowe paski odrywamy i rzep jest gotowy do akcji. Postać kojca jest tą, z której na razie korzystamy najczęściej. Perełka bardzo lubi bawić się leżąc na wznak, ale jednocześnie chętnie rozgląda się na boki. Mata "Kolorowy Ocean" zapewnia jej wtedy dodatkowe bodźce - można dotknąć, popatrzeć, przejrzeć się w lusterku. Dodatkowo kojec jest przydatny, gdy np. mamy rozszczelnione okno, a nie chcemy żeby dziecko ucierpiało w kontakcie z chłodnym powietrzem. Oczywiście mata pancerna nie jest i nie do tego została stworzona, ale w warunkach działkowych już niejednokrotnie ochroniła nasze maleństwo przed chłodniejszym powietrzem, które wpadło do domu chociażby w momencie wpuszczania gości.




Matę "Kolorowy Ocean" można także, dzięki dopasowanym wymiarom, zastosować jako wkładkę do dziecięcego łóżeczka. Celowo nie mówię tu o ochraniaczu na szczebelki, choć po części i taką funkcję może pełnić. Ochraniacz kojarzy mi się bardziej z zabezpieczeniem twardych boków łóżeczka na czas snu. Nie liczyłabym jednak na to, że dziecko na takiej macie zaśnie snem kamiennym, w końcu otaczające je atrakcje raczej na to nie pozwolą. Niemniej jednak jest to ciekawe rozwiązanie, które uprzyjemni dziecku czas pobytu w łóżeczku, a może i przekona maluszki, które do samego przebywania w łóżeczku mają awersję.


Skoro już napomknęłam o atrakcjach, które oferuje dziecku mata "Kolorowy Ocean", warto wspomnieć o imponującej ilości elementów szeleszczących (chmurki, słońce, koralowce). Nasza Perełka jest zafascynowana szeleścikami i z ogromnym zacięciem "uruchamia" wszystkie szeleszczące elementy zarówno rączkami, jak i wierzgając nogami... Mata jest także wyposażona w lusterko, dwie grzechotki (krab na pałąku i krab na płaskiej powierzchni), dwie piszczałki (rybka na pałąku oraz rozgwiazda na macie) oraz ośmiorniczkę na pałąku, która gra melodię. Wszystkie trzy zabawki na pałąku można łatwo zdjąć (są zapinane na rzep), zamienić miejscami lub po prostu dać dziecku do ręki. Dodatkowo na macie znajdują się elementy zachęcające dziecko do poznawania różnych kształtów i faktur: odstające macki ośmiornicy czy płetwy ryb, metki na rozgwieździe, haftowane bąbelki powietrza. Już sam fakt zastosowania różnych materiałów sprawia, że dziecko rozwija zmysł dotyku. Co więcej, zastosowane materiały są łatwe do utrzymania w czystości, wystarczy przetrzeć wilgotną chusteczką (sprawdziłam!). Matę charakteryzuje żywa kolorystyka, z przewagą kolorów: zielonego, niebieskiego i żółtego. Ale to nie wszystko - mata ma dla maluszka jeszcze jedną atrakcję - po oceanie żegluje jacht z odstającą flagą na maszcie (idealną do miętoszenia) oraz z dwoma plastikowymi kółeczkami na gumce, za które można do woli ciągnąć. I w ten oto sposób mata "Kolorowy Ocean" rozwija u maluszka zmysł wzroku, słuchu i dotyku.











 Czy widzę jakieś minusy? Tylko sprawy czysto kosmetyczne. Melodyjka w ośmiornicy mogłaby być dłuższa, choć to oczywiście kwestia gustu. Na upartego mogłabym się też przyczepić do szczegółów jakościowych, np. bardzo szybko zmechaciła się bawełna w paski, na dole maty. Owszem, moje dziecię intensywnie pracowało w tym miejscu nogami, ale mimo wszystko takie zużycie po trzech tygodniach troszkę zaskakuje. Na szczęście golarka do swetrów załatwi sprawę :-)




Ogólnie rzecz ujmując, z maty Canpol "Kolorowy Ocean" jesteśmy bardzo zadowoleni. Stała się ona podstawowym elementem zabawy naszej Perełki, wspiera jej rozwój każdego dnia. Nieważne czy jesteśmy w domu, czy na działce - mata jeździ z nami. Dziecina jest zadowolona, uśmiechnięta, chętnie spędza czas na macie, również zupełnie bez udziału innych osób. Wcześniej to było nie do pomyślenia, żeby przez dłuższy czas sama się sobą zajmowała. Tu natomiast chwyta, kopie, szeleści, słucha, patrzy, przegląda się w lusterku - nie ma mowy o nudzie! Znacznie chętniej leży też na brzuchu, bacznie przyglądając się poszczególnym elementom maty. Jestem przekonana, że z każdym dniem, tygodniem, miesiącem będzie odkrywała jej kolejne możliwości. Matę Canpol mogę śmiało polecić wszystkim rodzicom, którym zależy na wszechstronnym rozwoju maluszka. Bo czy można stymulować rozwój niemowlęcia lepiej niż poprzez zabawę?